Cześć! Mam na imię Olga, mam 19 lat. Pochodzę z Ukrainy, od kilku lat mieszkam w Polsce. Chciałam Wam opowiedzieć historię mojej przyjaźni z dzieciństwa.
Miałam 6 lat. Z powodów problemów zdrowotnych byłam w szpitalu i czekałam na zabieg, który miał mi pomóc. Razem ze mną czekały także inne dzieci. Wszyscy się bali. Pytali, co ich czeka, bo musieli przejść przez te drzwi bez rodziców, zgodnie z obowiązującymi w szpitalu zasadami. Niektórzy potem wychodzili cali we łzach. Część była nieprzytomna i musieli ich wywozić na wózkach szpitalnych. Co gorsza, nie wolno było przed tym zabiegiem jeść, więc byliśmy głodni.
– Boisz się? – zagadnął chłopiec, który był przede mną w kolejce.
– Oczywiście, że się boję. Wszyscy się boimy.
– Też się boję, ale jeśli wyjdę stamtąd o własnych siłach i nie będę blady, to znaczy, że nie ma się czego bać i wszystko będzie w porządku.
Czekaliśmy i czekaliśmy, aż przyszła jego kolej. Myślałam: „zobaczymy, jak mu ten zabieg pójdzie i co będzie potem”.
Po jakimś czasie wyszedł na własnych nogach. Był trochę blady, ale powiedział, że żyje. Trochę boli, ale da się wytrzymać.
„No to nie muszę się martwić!” – uznałam.
Wkroczyłam do gabinetu jak bohaterka. Nie było przy mnie mamy, która została w szpitalnej poczekalni. Weszłam sama. Niestety, w moim przypadku zabieg nie poszedł najlepiej i jak się skończył, okazało się, że nic nie widzę. Pielęgniarka wyprowadziła mnie za rękę i posadziła na krzesełku. Powiedziała, że jutro odzyskam wzrok.
Mama bardzo się przestraszyła. Na domiar złego okazało się, że autobusy nie kursowały i nie mogłyśmy wyjechać z miasta. Nie wiedziała, gdzie będziemy nocować. Poszła zadzwonić do swoich znajomych, żeby zapytać, czy mogłybyśmy zatrzymać się u nich. W tym czasie on do mnie podszedł i zapytał:
– Jak ci poszło?
– Wiesz co? Teraz w ogóle nic nie widzę – odparłam.
– Naprawdę? – zdziwił się. – Nawet mnie?
– Naprawdę. Po co miałabym zmyślać?
– Bardzo mi przykro, że tak się stało – powiedział ze współczuciem.
Wyjaśniłam, że czekam na mamę i że nie mamy jak wrócić do siebie na wieś.
– Co teraz zrobicie? – zapytał.
– Nie wiem.
Podeszła do nas moja mama i przekazała wiadomość, że będziemy nocować na dworcu.
– Poczekaj sekundę, pójdę o coś zapytać moją babcię – zwrócił się do mnie chłopiec i odbiegł.
Siedziałyśmy z mamą i czekałyśmy. Nigdzie się nie spieszyłyśmy, i tak nie miałyśmy dokąd pójść.
Po jakimś czasie mój nowy przyjaciel wrócił ze swoją babcią i oznajmił:
– Znalazłem rozwiązanie, sprawa załatwiona.
Moja mama i jego babcia odeszły porozmawiać, a ja zwróciłam się do niego:
– Co wymyśliłeś?
– Wszystko załatwione – odrzekł. – Przenocujecie u nas.
– Co? Tak po prostu?
– No tak.
– Dobrze – zgodziłam się i mu podziękowałam.
Pojechaliśmy do nich. Po kolacji chłopiec powiedział do swojej babci, że chce, żebym obejrzała jego pokój.
– Ej, ale przecież Olga go nie zobaczy – zauważyła babcia. – Jak chcesz go jej pokazać?
– Coś wymyślimy – odrzekł i zaprowadził mnie do swojego pokoju. Zaczął mi podawać do ręki przedmioty i opowiadać, czego dotykam.
– Tyle dobrego dla mnie zrobiłeś, a ja nie wiem nawet, jak masz na imię.
– Nazywam się Slava – przedstawił się chłopiec.
– A ja jestem Olga.
Potem dowiedziałam się, że był ode mnie o 2 lata starszy.
Następnego dnia rano już widziałam normalnie, tak jak powiedziała pielęgniarka.
Byłam u niego kilka dni, aż w końcu przyszła pora się pożegnać. Bardzo tego nie chciałam. Nareszcie miałam przyjaciela, i to jakiego fajnego! Wcześniej nie miałam przyjaciół. Mam astmę i kiedy dzieci dowiadują się, że nie mogę biegać, skakać i się śmiać tak jak one, to nie chcą się ze mną bawić.
Kiedy już trzeba było wyjeżdżać, zaprotestowałam:
– Ej, mamo, ale jak to? On jest moim przyjacielem! Na wsi nie mam w ogóle przyjaciół, co ja tam będę robić?
– Musimy jechać do domu.
– Olgo, nie przejmuj się – włączył się do rozmowy Slava. – Jeszcze się spotkamy.
– Jak? – nie dowierzałam. – Ty mieszkasz tutaj, w mieście, a ja mieszkam tam gdzieś w małej wiosce. Jak możemy się spotkać?
– Nie wiem, ale jestem pewien, że się spotkamy.
Minęła zima, po niej wiosna… Nie spodziewałam się, że jeszcze go kiedyś zobaczę. Myślałam sobie: „przyjaciel był i już go nie ma… Tak wygląda poznawanie osób w szpitalu: nawiązuje się kontakt, zaprzyjaźnia, a potem każdy jedzie w swoją stronę i już koniec”.
A potem przyszło lato. Właśnie siedziałam na ławce na podwórku, kiedy zobaczyłam samochód, który zaparkował przed domem sąsiadów z naprzeciwka. Nie mogłam uwierzyć, kto z niego wysiadł: Slava!
– Olgo! – zawołał. – Cześć!
– Cześć – odparłam zaskoczona. – Ale jak to? Ty tutaj? – dziwiłam się, że przez te wszystkie lata, chociaż byliśmy sąsiadami, nie zauważaliśmy się nawzajem i nie udało nam się zaprzyjaźnić.
– Przecież mówiłem ci, że jeszcze się spotkamy.
Okazało się, że Slava przyjeżdżał na wakacje do wioski, w której mieszkałam. Od tego czasu spotykaliśmy się każdego lata. Robiliśmy razem różne dziwne rzeczy, na które sama bym nie wpadła. Było mnóstwo śmiechu i zabawy. Jak to przyjaciele, czasem się kłóciliśmy, ale żadna sprzeczka nie zniszczyła naszej przyjaźni.
Historia Olgi, dziewczynki z Ukrainy.pdf
~~~~
Po przeczytaniu historii Olgi zapraszamy się zastanowić nad pytaniami i wysłać swoją odpowiedź na polska@atd-czwartyswiat.org
1. Czy pamiętasz swojego pierwszego przyjaciela (przyjaciółkę)? Opowiedz nam twoją własną historię przyjaźni.
2. Jakie zachowania i gesty, twoim zdaniem, pomagają rozpocząć prawdziwą przyjaźń? Opowiedz nam o nich.
3. Dlaczego warto pielęgnować przyjaźń?
© 2018 Tapori / Ruch ATD Czwarty Świat
lIlustracje: Łukasz Cywiński